Wygrana w Challenge w Debreczynie, bardzo dobry start w Gustrow i potem coś się zacięło. Tak w największym skrócie można opowiedzieć o sezonie w SEC Adriana Miedzińskiego. Polak z całą pewnością miał chrapkę na lepsze miejsce w stawce, ale upadki i pech sprawiły, że Miedziak zajął dopiero 11. pozycję w klasyfikacji generalnej.
Zaczęło się bardzo obiecująco, bo od zwycięstwa w węgierskim finale Challenge w Debreczynie. Miedziński zdobył tyle samo punktów co Janusz Kołodziej, ale z uwagi na to, że w rundzie zasadniczej pokonał Koldiego, został sklasyfikowany na pierwszej pozycji. Następnie bardzo udanie rozpoczął zawody w Gustrow. Dopiero w ostatnim starcie zabrakło dla niego miejsca po zewnętrznej części toru i torunianin zahaczył o dmuchaną bandę.
Wypadek wyglądał groźnie, ale na szczęście zawodnikowi nic się nie stało. Upadek ten zaważył jednak na awansie do biegu ostatniej szansy i powalczeniu o finał. Kolejne rundy nie były już udane dla zawodnika z Torunia. Miedziński zdobywał w nich średnio 4 punkty, za każdym razem notując przynajmniej jeden upadek. To właśnie kraksy były główną przyczyną niezbyt udanego sezonu Polaka.
Na koniec w Częstochowie, Miedziński pokazał się z dobrej, walecznej strony. Jednak problemy ze sprzętem sprawiły, że ambitna postawa na torze nie przełożyła się na dobry wynik punktowy. Miedziak już zapowiedział, że w 2015 roku będzie ponownie starał się o awans do SEC i tym razem ma być to zupełnie inny, lepszy sezon.